Wiejska droga, przy drodze krzaki, a w krzakach kupa śmieci. A w śmieciach… wyrzucony kotek. Ledwo żywy, wyczerpany, przerażony, nie był w stanie chodzić. Ktoś go celowo ukrył w śmieciach, sam by tam nie wszedł. Ot, kolejny „człowiek” pokazał, ile warte jest dla niego zwierzęce życie. Tyle co stare graty albo pusta butelka…
Sylwester spędził u weterynarza długie dni. Leczyliśmy chore oczko i szukaliśmy przyczyny tego, że Sylwek nie jest w stanie chodzić – raczej się czołga jak dżdżownica – i nie kontroluje wydalania. Myśleliśmy, że to efekt urazu – może potrącenia przez samochód albo pobicia? – ale badanie MRI głowy wykazało zmiany w obrębie móżdżku. Wynika z tego, że ktoś Sylwestra zaniedbał, aż nie był w stanie w ogóle się ruszać, a potem wyrzucił chorego kota jak niepotrzebny przedmiot…
Sylwester nigdy nie będzie normalnym kotem, nigdy nie będzie biegał z gracją albo kontrolował wypróżniania, ale można polepszyć komfort jego życia. W tym celu wozimy go na rehabilitację. Sylwester bardzo chce żyć, cały czas mruczy, ma ogromny apetyt, interesuje się człowiekiem oraz innymi zwierzętami. To cudowny kot, który zasłużył na szansę, chociaż jest i będzie inny…