Maks – historia w fundacji i pożegnanie

11 sty 23
0
0

Jestem to winna Wam i Maksowi.

Maks trafił do nas w marcu 2016 roku jako mały szczeniak ze schroniska w Radysach. Szybko okazało się, że ma jednoczenie nosówkę, parwowiroze i babeszjoze. Do tego doszły 2 połamane łapy. Do tej pory nie wiemy, jak to zrobił, ale wygrał i żył. Jako jedyny z miotu szczeniąt, z którymi przyjechał.

Znalazł dom, który po 3 latach stracił i trafił do hotelu. Później do drugiego. We wrześniu 2022 r. Maks znalazł schronienie u Mariusza (Wesołe Ranczo hotel dla psów).
Odżył i zaufał, że może ktoś go uwielbiać – bo Mariusz go uwielbiał.

Nareperowaliśmy zniszczenia dokonane przez czas u Maksa. Zrobiliśmy zęby i cały czas szukaliśmy domu, a Maks korzystał z życia. Tak nam się wydawało….

3 stycznia Maks zaczął wymiotować. Mariusz natychmiast pojechał z nim do lekarza – badania krwi niewiele pokazały, zlecono USG.
Natychmiast dzięki współpracy ze wspaniałymi lekarzami udało się umówić Maksa do dr. Marcińskiego. Wizyta była już następnego dnia. Na USG dr. Marciński dostrzegł ciało obce i perforacje jelit, zlecił natychmiastowa operacje.

Znów dzięki współpracy ze wspaniałymi lekarzami praktycznie natychmiast Maks trafił na stół operacyjny. Moment szoku i niedowierzania. Dr. Krajewski powiedział, że Maks już był kiedyś operowany…

Ale jak to, kiedy, dlaczego nikt nic nie wie…
Zaczęłam ustalać to w czwartek od rana i niestety, nie zostaliśmy poinformowani o tym w sposób bezpośredni. Nie dostaliśmy opisu i wyników operacji Maksa. Była właścicielka pisała o tym u siebie na fb, a mamy się w znajomych przecież… Tylko ja tego nie wyłapałam bo prawie nie korzystam z własnego fb od lat…

Wszyscy liczyli na to że uda się 3 raz. Maks musiał zacząć jeść i musiała ruszyć perystaltyka.
Zaczął jeść w sobotę. Nie działo się nic złego. Wychodził na spacery…

Wczoraj klinika poprosiła, żeby Mariusz przyjechał, bo Maks chętnie jadł tylko przy nim. Mariusz pojechał.

Maks zjadł ale uwagę wszystkich zwróciła zmiana koloru wysięgu z brzucha, z przezroczystego na brązowawy. Szybkie konsultacje telefoniczne i podejrzenie, że wycieka z niego to co je, bo pokryło się to czasowo z uaktywnieniem perystaltyki jelit.

Kolejna błyskawiczna reakcją, znów miejsce na usg u dr. Marcińskiego praktycznie z godziny na godzinę. USG nie pokazało nic złego, wręcz przeciwnie… No ale trzeba sprawdzić do końca, Maksowi lekarze podali kontrast. Jeśli przecieka faktycznie, nie ma szans. Nie będzie kolejnej operacji. Dajemy mu odejść.

Telefon z kliniki zadzwonił chwilę po 24.00. Maks przecieka, kontrast wylatuje.
Natychmiast zadzwoniłam do Mariusza, że nie ma co czekać, Maks nie ma szans. Mariusz wsiadł w samochód, przyjechał po mnie i pojechaliśmy do Kliniki.

Maks odszedł przytulony do Mariusza, jeszcze chwilę przed śmiercią wywracał się na plecy prosząc o drapanie po brzuchu.

Żegnaj Maks wojowniku.

Dziękuję przede wszystkim Mariuszowi, codziennie widać było jak Mariuszowi bardzo zależy na Maksie i jak Maks Go kochał❤️
Dziękuję Klinice Weterynaryjnej Elwet za fantastyczna opiekę nad Maksem, otwartość i nastawienie na dobro pacjenta.
Dziękuję Klinice Weterynaryjnej Bemowo, dr Uli i Oldze, że zawsze jak mogą pomóc to pomogą. Tak było i tym razem.

Osobne ogromne podziękowania dla dr Marcina Krajewskiego, za wiedzę, doświadczenie, umiejętności, ale też opanowanie i cierpliwość, którymi się wykazał podczas moich histerii telefonicznych.

Maks przykro mi, że tym razem się nie udało i że nie umieliśmy Ci znaleźć domu.
Takim Cię zapamiętam.

Żegnaj!

Kategoria Aktualności
Top