Muszę Wam opowiedzieć historie z wczoraj i dziś. Cudowną historię, której to historii głównej bohaterki imienia w tym ferworze nawet nie poznałam.
Pani ma dom na wsi pod Ełkiem, w Starych Juchach. Pod płotem u pani szukały ratunku (po potwierdzonej śmierci swojej mamy) 2 malutkie sarny. Płakały z głodu. Pani, jak to w tym kraju bywa w weekend, znikąd pomocy nie mogła się doprosić. Wiadomo – w końcu weekend. Tak w desperacji trafiła do mnie.
Urząd gminy zamknięty, nadleśnictwo zamknięte, 112 nie ma jak pomóc, sztab kryzysowy na grillu telefonu nie odbiera (dobrze, że kryzysy są tylko od poniedziałku do piątku od 8 do 16…) Nawet szukając informacji w internecie nie mogłam nigdzie znaleźć, jaki ośrodek wziąłby młode. Zresztą na 9 obdzwonionych w rejonie warmińsko-mazurskim tylko 1, oddalony o 160 km, odebrał telefon…
No cóż, zgodnie z prawdą oddzwoniłam do pani i mówię, „nie pomoże nam nikt”. Musicie przetrwać do jutra rana, a ja od 8 zobowiązuje się, że pani pomogę. Na co pani mówi ok! Zdobyła smoczki, kozie mleko i do dzieła. Takie małe sarny karmi się jak dzieci, co 2-3 h. Również w nocy… Również w weekend;)
Dziś rano kontakt, czy żyją. Żyją!
No więc nadleśnictwo, ale tam tylko 1 pan wie, jaki ośrodek, a on jest zajęty, roześmiane panie proponują internet… Nie skomentuję nadleśnictwa Ełk, ważne że się dobrze bawią.
Gmina – zobaczymy, ale tam na szczęście ogarnięta pani, chyba Agnieszka i mam namiary na ośrodek.
Telefon do ośrodka, czy przyjmą? Przyjmą! Uff ale trzeba przywieźć.
Dzwonie znów do pani, jak sytuacja. Pani mówi, że ok – zawiezie, ale jak? No więc ja znów z pełnym przekonaniem, da pani radę! W pudełku i jedziecie. Pani znów, że ok! Da radę, nakarmi i rusza.
Maluchy są już bezpieczne w Leśniczówka Grzędy / Grzędy Forest Lodge. Dojechały w stanie dobrym.
Ta pani jest moja prawdziwa bohaterką ! Chciała, uwierzyła, że może i zrobiła to. Jej wiara uratowała 2 życia
Pani należy się zdecydowanie order Bambiego
