To piękne, wspaniałe miejsce. Cudowne siedlisko, 6 ha łąk, zaciszny zakątek, w którym szczęście odnajdą nasi Bracia Mniejsi, których człowiek poniżał, bił, głodził, wykorzystywał do granic wytrzymałości – a potem przeznaczył na śmierć. Prace ruszyły pełną parą. Wolontariusze pracowali w pocie czoła, korując słupy i grodząc padoki. Nasz sen powoli staje się jawą. Nie kryliśmy wzruszenia, kiedy przyjechały pierwsze konie – głównie ocaleńcy z targów śmierci i transportów rzeźnych. I chociaż tego nie planowaliśmy, rogienickie stadko powiększyło się o kolejnych, ocalonych mieszkańców. Obok 8 klaczek, byczka Jurka i czterech kóz – ostatnio pojawiła się w nim przecudnej urody jałóweczka Karolcia,
CYPIS – nowy psiak na Polanie.
Strach, ból, głód, obojętność i wrogość człowieka przez długi czas były codziennością Cypisa.
Ten cudny pies doświadczył od człowieka wszystkiego, co najgorsze. Samotny, nieszczęśliwy błąkał się w jednej z podwarszawskich miejscowości. Kuśtykał między domami , szukając ratunku. Tylko jedna osoba ulitowała się nad nim. Reszta pozostała obojętna. Trafił pod nasze skrzydła – od razu do kliniki.
Myśleliśmy, że jego historia jest jedną z wielu… . Ale niestety jest o wiele gorzej! Biegunki, stany zapalne, podwyższona temperatura. Śrut w ciele świadczy o tym, że do psa strzelano. Ot, polska bezdomność zwierząt. Choć nie umiemy tego pojąć,
Dziś Kajtek – źrebak o życie którego walczyliśmy pazurami – pobiegł na niebiańskie padoki. Żal, smutek, bezsilność – to czujemy, bo już zaczynaliśmy mieć nadzieję, że będzie dobrze.
Niestety. Nie udało się. Żegnaj maleńki. Biegaj szczęśliwy tam, gdzie już nic nie boli. Nigdy o Tobie nie zapomnimy.
Odejście Kajtka złamało nam serca. Ale nie możemy zatopić się w uczuciach. Bo oprócz żalu, Kajtuś pozostawił po sobie dług w lecznicy. Do czasu spłacenia należności klinika nie przyjmie od nas żadnego pacjenta. Musimy się spieszyć.
Do spłaty jest 5300 zł. Bardzo prosimy o pomoc! Te pieniądze otworzą innym zwierzętom drogę do lepszego życia. Błagamy –
KAJTEK – 4 miesięczny źrebak, który niemal od początku swoich dni walczy o życie. Urodził się w oborze, należącej do 80 letniego mężczyzny. Gdy miał zaledwie tydzień – przestał chodzić. Koń, który nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach, skazany jest na śmierć. Jego właściciel próbował go ratować, pomagał stawiać, pionować. Niestety tylko pogorszył sytuację. Jego niewiedza doprowadziła do uszkodzeń nerwowo – mięśniowych. Pasy, które miały podtrzymywać źrebię spowodowały bolesne otarcia skóry. W takim stanie Kajtek trafił pod naszą opiekę. Natychmiast został przewieziony do kliniki, w której lekarze i rehabilitanci robią wszystko, by mu pomóc.
Wesprzyjcie
Ma tylko 5 miesięcy, a w swoim życiu nie doświadczyła niczego dobrego. Urodziła się by umrzeć. Nie warto więc było o nią dbać. Najpierw stała u handlarza w brudzie i smrodzie. Potem to biedne, końskie dziecko trafiło do gospodarza, który miał je podtuczyć i sprzedać na hak. DAKOTA – bo tak ma na imię źrebka jest wychudzona, zarobaczona, ma problemy z chodzeniem i przepuklinę – widać to na pierwszy rzut oka. Zbieramy pieniądze na jej wykup, transport i – z pewnością – leczenie. Wierzymy, że trafi pod naszą opiekę, a z czym przyjdzie nam się zmierzyć, kiedy tak się
Cudowna, łagodna, przesympatyczna 8 miesięczna suczka przestała być potrzebna właścicielom. Po co komu pies, który nie pilnuje, nie szczeka, nie goni… . Porzucona, przestraszona, bo straciła wszystko co dotychczas znała, trafiła pod naszą opiekę. Duża, urocza, śliczna. CANDY – nasza nowa podopieczna, która wychowała się na podwórku ma tyle wdzięku, że trudno mu się oprzeć. Koniec niepewności kochanie! Znajdziemy Ci dom!
Pies bez domu umiera i to w strasznych męczarniach. Doświadcza strachu, głodu, bólu i obojętności człowieka, który – choć może – nie pomaga.
Tej 3 letniej suczce nie było dane poczuć ciepła domu. Porzucona jako szczeniak, musiała radzić sobie sama. Teraz usiłowała zadbać też o swoje dzieci.
Trafiliśmy na nią w jednej z podłomżyńskich wsi. Nie zbliżała się do ludzi. Życie nauczyło ją, że nie można im ufać. Potrzeba było kilku dni, by ją odłowić. Ale w końcu się udało.
Rozmiar cierpienia tego psa złamał nam serca. Przerażająco skołtuniona sierść sprawiała ból i odparzała skórę. Pchły i wszoły zżerały sunię żywcem.