Ile bólu musiał wycierpieć ten psiak? Jak bardzo boli, kiedy pęka ci narośl, a nikt się tym nie przejmuje, nikt nie weźmie Cię do weterynarza, ani nie zdiagnozuje, ani nie poda leku przeciwbólowego, ani nie będzie próbował cię leczyć?
Nasz nowy podopieczny, którego nazwaliśmy Geralt, należał do pijaka i całe dnie spędzał na ulicach. Jego „pan” nie chciał? nie umiał? mu pomóc, a rana śmierdziała i się paprała…
My chcemy i umiemy. A czy będziemy mogli – to zależy od Was. Bez Waszego wsparcia nie damy sobie rady. Los Geralta – jak nazwaliśmy chłopaka – jest w Waszych rękach.
Każda złotówka jest cenna,
Niektóre historie mają dobre zakończenia.
Kilka dni temu otrzymaliśmy informacje o znalezionym starym, niewidomym spanielu. Praktycznie nie mamy miejsc, ale jak można odmówić pomocy tak potrzebującemu psu? Zgodziliśmy się go przyjąć, ale byliśmy przerażeni – oto kolejny pies, którego trudno będzie adoptować. Nie od dziś wiadomo, że psi emeryci nie cieszą się dużym powodzeniem przy adopcjach… A ten dodatkowo miał chorą wątrobę i zmiany skórne.
Przyjmując pod skrzydła fundacji nowego psa, zawsze mamy nadzieję, że zwierzę jednak się zgubiło, a nie zostało porzucone. To zdarza się zbyt rzadko, ale tym razem się udało! Po starutkiego spaniela zgłosił się właściciel, który go
Viola zdecydowanie zasiedziała się w fundacji. Taka śliczna, miła, proludzka koteczka powinna już dawno grzać kanapę we własnym domu.
Tymczasem nikt jej nie chciał :( Ostatnio sytuacja zrobiła się dramatyczna, bo dotychczasowy dom tymczasowy Violi nie mógł się nią dłużej zajmować, a my nie mogliśmy znaleźć nikogo nowego, kto wziąłby kicię pod swój dach choćby na jakiś czas…
W końcu do nas i do Violi uśmiechnęło się szczęście. Dziewczynka znalazła cudowny, kotolubny dom i mamy nadzieję, że będzie w nim bardzo szczęśliwa. Już na zawsze!
Często obiecujemy sobie, że chwilowo zawiesimy przyjmowanie psów. Że mamy ich za dużo, za dużo zwierzęcych dramatów, za dużo potrzeb, za dużo… no cóż, za dużo finansów, a na koncie pustki. Ale co zrobić, gdy kolejne psie nieszczęście błaga o ratunek?
Tak zawitała do nas malutka Fresca. Z sunią dopiero się poznajemy, ale na razie możemy powiedzieć, że wydaje się bardzo zapatrzona w człowieka. Uwielbia rozdawać buziaki i przesiadywać na kolanach. Lubi też wylegiwać się na łóżku albo kanapie :)
Nie wiemy, jaka była jej przeszłość, ale sądząc po jej zachowaniu, nie oglądała zbyt wiele świata i nie chodziła na spacery –
Nie wiemy, jaki był właściciel gospodarstwa, zanim umarł. Chyba nie dbał specjalnie o swoje psy, podobnie jak nie dba o nie bardzo wielu ludzi, traktujących zwierzę jak rzecz, a profilaktykę czy leczenie psa – jako fanaberię. Faktem natomiast pozostaje, że siedem psich istnień zostało pozbawionych jakiejkolwiek formy opieki. Trzeba było działać.
Przede wszystkim zabraliśmy jego – Marsa, który był w najgorszym stanie. W zasadzie byliśmy zdziwieni, że nadal żyje. Sierść wychodziła mu całymi garściami, a na łapie miał paskudną ranę. Natychmiast zawieźliśmy go do lecznicy w
Lala podbiła nasze serca od pierwszego wejrzenia. Natychmiast po pojawieniu się w fundacji dała się poznać jako przemiły, mądry, proludzki pies o ogromnym potencjale, którego do tej pory nie miała szansy wykorzystać… A prognozy były fatalne i to nas szalenie martwiło. Lala miała ogromnego guza przy odbycie, niezbędne było też usunięcie listew mlecznych. Tymczasem wyniki krwi nie pozwalały na operację. Robiliśmy co w naszej mocy, żeby je poprawić. Usunięcie guzów stawało się jednak coraz pilniejsze, Lala ewidentnie zaczynała cierpieć, a żaden lekarz nie chciał podjąć się zabiegu.
I wtem – szansa. Dr Roman Lechowski i dr Marek Galanty postanowili dać Lali
Lubimy sytuacje, kiedy pies trafia do nas tylko na moment :) Pewnego mroźnego dnia dostaliśmy zawiadomienie, że przy fabryce w Mińsku od wielu dni koczuje malutka suczka i grozi jej zamarznięcie. Nie było czasu na wahanie – zabraliśmy ją z ulicy. Okazało się, że zrobiliśmy to w najlepszym możliwym momencie, bo sunia zaraz potem dostała cieczki… Skarpetkę umieściliśmy w domu tymczasowym, a dziewczyna błyskawicznie podbiła serca swoich opiekunów. Nie było gadania – musiała zostać z nimi :) I tak jej status zmienił się właściwie w ciągu tygodnia – z bedomniaka na adopciaka, z psa bezdomnego na psa kanapowego.
Łapa, kochana!